Wierność Chrystusowi
Czasem się tak wydaje, że Apostołom było łatwiej. Jakby o wiele łatwiej… Oni przecież spotkali Chrystusa. I usłyszeli – tak bardzo dosłownie, bez żadnego pośrednictwa – Pójdźcie za mną (Por. Mk 1,17).
Owszem, musieli zostawić wszystko: swoje rodziny, żony, dzieci; swoje posiadłości, swoją pracę - to wszystko, co stanowiło o sensie ich dotychczasowego życia. Musieli zostawić wszystko i iść. Ale kto by nie poszedł?...
Przecież Chrystus czynił cuda. Przecież Jego słowa potrafiły zachwycić. A Apostołowie to wszystko widzieli.
Widzieli nawet więcej niż inni ludzie, bo niektóre cuda dokonywane były jakby tylko dla nich. I tylko dla nich Jezus wyjaśniał niektóre przypowieści.
Może więc Apostołowie nie do końca rozumieli Jezusa; może nie do końca zdawali sobie sprawę, kim On jest; ale przecież odczytywali w Nim zapowiadanego Mesjasza.
I było im jakby łatwiej. Czasem się wydaje, że oni nawet za bardzo wierzyć nie musieli. Oni po prostu widzieli.
A niektórzy z nich widzieli jeszcze więcej. Jak Piotr, Jakub i Jan, gdy Jezus wyprowadził ich na górę wysoką i przemienił się wobec nich. (Por. Mk 9,2-8)
I wtedy - wobec Chwały Chrystusa, którą zobaczyli; wobec największych Proroków Starego Testamentu, którzy rozmawiali z Jezusem - Piotr potrafił tylko wykrzyczeć: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy (Mk 9,5).
Tak im dobrze było, że chcieli zostać dłużej – nawet na zawsze: postawimy trzy namioty ... (Mk 9,5)
Ale Przemienienie trwało tylko chwilę. Jeszcze usłyszeli głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie (Mk 9,7). A później trzeba było zejść z góry i wrócić do codzienności.