Pomnażać talenty
Przypowieść o talentach...
Pewien człowiek mając udać się w daleką drogę, przywołuje sługi i powierza im swój majątek. Pięć talentów, dwa talenty, jeden...
A nie było to mało, bo talent był wówczas największą jednostką monetarną i mógł wynosić – w zależności od regionu i czasu - od 24 do 40 kilogramów złota. Tak więc i ten sługa, który dostał tylko jeden talent, otrzymał dużo...
Pan wyjeżdża, a słudzy zostają z danymi im talentami. Pierwszy i drugi sługa próbują je pomnożyć, puszczają w obieg, zyskują nowe...
Trzeci sługa boi się. Rozkopuje ziemię i ukrywa pieniądze swego pana.
Czas mija, pan wraca i rozlicza się ze swymi sługami.
Pierwszy i drugi sługa, którzy pomnożyli majątek pana, otrzymują nagrodę. Mogą wejść do radości pana. A trzeci, który ukrył talent, traci wszystko. I zostaje wyrzucony w ciemności. (Por. Mt 25,14-30)
Przypowieść o talentach...
I można mówić, że pan niesprawiedliwy, bo przecież mógł dać po równo; każdy mógł dostać tyle samo, a nie dostał...
I można się zastanawiać, dlaczego pan chce zbierać tam, gdzie nie rozsypał; dlaczego żąda, by talenty oddać mu wraz z zyskiem, a brak tego zysku jest ciężką przewiną...
Można... Tylko - w ten sposób rozważając - nie zrozumiemy tej przypowieści. I będzie ona dla nas jedynie przypowieścią o chciwym panu i jego biednych sługach.
A przecież Chrystus chciał powiedzieć o czymś zupełnie innym...