Chodzi o serce
Błogosławieni jesteście, ubodzy (…)
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie (…)
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie (…)
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i (…) odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne (…) (Por. Łk 6,20-22)
Błogosławieni?... Naprawdę?...
Naszym problemem może być to, że niektóre fragmenty Ewangelii znamy prawie na pamięć. I – gdy po raz kolejny je słyszymy – „puszczamy je mimo uszu.” Przecież to nic nowego…
Oczywiście możliwe jest też, że w ogóle nie słuchamy Liturgii Słowa, bo ciało wprawdzie obecne, ale myśli krążą zupełnie gdzie indziej…
Tak czy owak, ale nie zatrzymujemy się, by tekst na nowo rozważyć; by pozwolić mu działać w nas. A przecież to Słowo Boże. Więc warto; więc trzeba…
To kto z nas zgadza się w przytoczonymi słowami z Ewangelii?... Ale nie na pokaz, tylko tak głęboko w sercu.
Czy naprawdę uważamy, że ludźmi szczęśliwymi – a takie jest pierwsze znaczenie użytego tutaj greckiego słowa makarios – a więc, czy naprawdę uważamy, że ludźmi szczęśliwymi są ubodzy, głodujący, płaczący i prześladowani?...
A jeżeli tak, to dlaczego tyle jest starań, by zaradzić ludzkim biedom? By tych ubogich, głodujących, płaczących i prześladowanych było jak najmniej?... Czytaj dalej