Uroczystość Wniebowstąpienia Pańśkiego, rok C, (2025)
Dz 1,1-11; Ps 47; Ef 1,17-23; Łk 24,46-53
W perspektywie nieba
„Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba.” (Łk 24,50-51)
Największym problemem współczesnego Kościoła wcale nie jest wojujący antyklerykalizm. Zwłaszcza, że czasem osoby duchowne dają niestety podstawy do krytyki Kościoła…
I chyba nie jest nawet tym największym problemem prawdziwe prześladowanie chrześcijan, chociaż wieki dwudziesty i dwudziesty pierwszy stały się znowu wiekami chrześcijańskich męczenników.
Ale tu znów zapewne potwierdzi się prawda, że krew męczenników jest zasiewem przyszłych pokoleń chrześcijan. Męczeństwo przyczynia się ostatecznie do wzrostu Kościoła. Jest to więc trudna rzeczywistość, ale nie problem...
Największym problemem współczesnego Kościoła w krajach dobrobytu – a więc też tu, gdzie my żyjemy – jest postawa, którą św. Jan Paweł II zdefiniował jako ateizm praktyczny. Współczesny człowiek żyje tak, jakby Boga nie było. Nawet człowiek ochrzczony…
Współczesny człowiek żyje tak, jakby Boga nie było…
I nie jest to wcale walka z Bogiem, którą uprawia ateizm ideologiczny. Walka bowiem zakłada jakąkolwiek refleksję; zakłada stawianie pytań o Boga, nawet jeśli odpowiedzi na te pytania są negatywne.
Inaczej ateizm praktyczny…
Po prostu nie ma w nim żadnego – praktycznego - odniesienia do Boga…
I współczesny człowiek żyje w tym doskonale horyzontalnym wymiarze. A jego życiu liczy się tylko konsumpcja, przyjemność i samorealizacja.
Konsumpcja…
Trzeba jak najwięcej mieć, bo to posiadanie właśnie – posiadanie rzeczy, ale też posiadanie ludzi – decyduje o prestiżu, pozycji społecznej, poczuciu własnej wartości.
Trzeba więc mieć najnowszy telefon, najlepszy komputer, najszybszy samochód, najmodniejszą sukienkę, koniecznie z pasującymi butami i torebką…
Trzeba „mieć”…
W tym „mieć” mieści się też kult zdrowia i młodości…
Ileż to reklam proponuje najnowsze i już niezawodne preparaty, które mają młodość i sprawność zatrzymać.
A jak jednak pojawią się jakieś oznaki starzenia, to zawsze można zrobić operację plastyczną…
Osoby chore i starsze usuwa się raczej w cień. No chyba, że mogą być źródłem zysku… Wtedy zaproponuje im się kolejny suplement diety, tym razem już na pewno skuteczny…
I liczy się przyjemność…
Tyle więc teraz propozycji rozrywki. Trzeba przecież człowieka czymś zająć; trzeba mu zorganizować czas.
Tak… Współczesny człowiek musi wprawdzie jeszcze pracować, czasem nawet ciężko, ale później musi się bawić. Czy to będą gry komputerowe, filmy, imprezy w klubach, czy mecze piłkarskie, ważne jest, by człowieka zająć; żeby nie myślał; żeby nie stawiał pytań…
A na wszelki wypadek trzeba dać współczesnemu człowiekowi gotowe odpowiedzi. Ukazać, co jest miarą sukcesu, a co obciachem.
Ciekawe, że negatywnie ukazywane są zawsze tradycyjne postawy. Że na przykład, kobieta nie może być szczęśliwa, jako żona i matka, bo to przecież patriarchalny ucisk…
I trzeba się zrealizować…
Ta samorealizacja staje się współczesną obsesją. Podporządkowane ma być jej wszystko. Rzeczy i ludzie to tylko środki w doświadczaniu przyjemności i dążeniu do samorealizacji.
A w dobie Gender samorealizacja przyjmuje też formę wymyślania siebie na nowo. Przecież człowieka nie może warunkować biologia i natura; przecież może on siebie dowolnie wymyślić…
A to wszystko bez odniesienia do Boga…
No może nie całkiem, bo czasem pojawiają się jakieś manifestacje, czy tzw. „dzieła sztuki”, o bluźnierczym charakterze. Taka próba pokazania, że się jest niezależnym od Boga, nawet jeśli nie uznaje się Jego istnienia.
A że obraża się przy tym ludzi wierzących?... Kto by się tam przejmował „ciemnogrodem” …
Ateizm praktyczny… Życie tak, jakby Boga nie było…
I wcale nie jest to zbyt ostra definicja. Można by przecież mówić jeszcze o najróżniejszych dewiacjach, które chcą uprzywilejowania; można by mówić o eutanazji – człowiek stary i chory nie jest potrzebny – eutanazji, która staje się „zdobyczą” współczesnej cywilizacji.
Ale dlaczego mówię o tym dzisiaj, w Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego?...
I dlaczego mówię o tym dzisiaj do Was?...
My wszyscy jesteśmy dziećmi współczesnego czasu…
I wszyscy żyjemy w tym świecie, gdzie nachalnie lansowane są: konsumpcja, przyjemność i samorealizacja.
I szczerze musimy przyznać, że takie myślenie staje się po części naszym myśleniem. Nie jesteśmy na nie zupełnie odporni…
Nie jest odporna też instytucja Kościoła… Powiedziałbym nawet, że zwłaszcza w Niemczech jest mało odporna…
I jakimś koniecznym antidotum na to nasze zagubienie we współczesnym świecie jest odniesienie do Boga. Jest przeżywanie swojego życia w odniesieniu do nieba.
Trzeba przerwać to horyzontalne zamknięcie naszego życia. Mamy żyć w obecności Boga; świadomi tej obecności. Mamy żyć jako pielgrzymi w drodze do nieba.
Wtedy wszystkie proponowane przez współczesny świat wartości stają się relatywne. Wtedy liczą się tylko miłość i dobro, które są jedyną drogą do Boga.
Wtedy wiemy, że co prawda nikt i nic tu na ziemi nie jest nam w stanie dać absolutnego szczęścia, ale też nic nie jest tutaj absolutnym nieszczęściem; nawet śmierć…
Warto wciąż na nowo wracać do tego odniesienia do Boga; warto żyć w perspektywie nieba.
Tylko ta perspektywa zapewnia człowiekowi prawdziwą godność.
Człowiek powołany jest do wieczności; do życia w Bogu. To życie osiągnie swoją pełnię w rzeczywistości nieba, ale już tu na zmieni możemy się nim cieszyć; chociaż jeszcze niedoskonale… jeszcze w drodze…
W drodze do nieba…
„(…) ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.” (1 Kor 2,9)
Pielgrzymujmy więc miłością do Boga… Żyjmy w perspektywie nieba. Amen.
Ks. Bogusław Banach, Polska Misja Katolicka Mannheim