27 Niedziela Zwykła, Rok C (2025)
Ha 1,2-3; 2,2-4 Ps 95; 2 Tm 1,6-8. 13-14; Łk 17,5-10
Charyzmaty
„Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie od nałożenia moich rąk.” (2 Tm 1,6)
Tak pisze święty Paweł do swojego ucznia, Tymoteusza. Święty Paweł, którego z całą pewnością można nazwać specjalistą od charyzmatów.
I może warto zatrzymać się trochę nad tym tematem, bo przecież na nowo stał się on ważny. Niektórzy nawet w nadzwyczajnych charyzmatach upatrują potwierdzenia prawdziwości chrześcijaństwa.
Na początek więc pytanie: Czym jest charyzmat?...
Najprościej można odpowiedzieć: Charyzmat to Boży dar dany konkretnemu człowiekowi.
I dodajmy od razu: Boży dar dany dla dobra innych. A więc nie dla ozdoby; nie dla poczucia bycia kimś lepszym od innych; nie dla przechwalania się czy wywyższania.
I to jest najważniejszy sprawdzian prawdziwości jakiegoś charyzmatu. Jeżeli nie ma w nim elementu miłości i służby, jeżeli nie jest dla dobra wspólnoty, to charyzmat jest po prostu nieprawdziwy.
Albo był prawdziwy, lecz jest źle przeżywany… Każdy charyzmat można bowiem wypaczyć…
Charyzmaty są różne. I na pierwszym miejscu wcale nie są te nadzwyczajne, jak: dar uzdrawiania, dar proroctwa czy dar języków.
Na pierwszym miejscu są charyzmaty związane z głoszeniem Ewangelii i z służbą miłości. Nazywamy je charyzmatami zwyczajnymi, ale tak naprawdę w dzisiejszym świecie właśnie one są nadzwyczajne.
Święty Paweł wymienia dziś na przykład: moc, miłość i trzeźwe myślenie. Jakże ich teraz potrzebujemy…
Miłość jest zresztą dla świętego Pawła zwieńczeniem wszystkich charyzmatów. (Por. 1 Kor 13,4-8)
Święty Paweł przypomina, że charyzmat - Boży dar - otrzymał Tymoteusz przez nałożenie rąk. Mówi więc o charyzmacie święceń. A dzisiaj bardzo często – w pogoni za nadzwyczajnościami - zapomina się, że kapłaństwo też jest charyzmatem….
Święty Paweł przypomina jeszcze Tymoteuszowi, by charyzmat, który otrzymał na nowo rozpalił.
Charyzmat bowiem zaniedbany lub źle używany, gaśnie jak ognisko, do którego przestano dorzucać drew. Trzeba go więc rozpalać. Rozpalać modlitwą; rozpalać wiarą; rozpalać miłością...
Dodajmy jeszcze, że mogą być też pewne - nazwijmy je umownie - fałszywe „charyzmaty”. Ktoś może mieć na przykład „charyzmat” denerwowania innych, „charyzmat” ciągłego narzekania, „charyzmat” ustawicznego życia w bałaganie i tym podobne.
Takich „charyzmatów” nie należy rozpalać, ale raczej pozwolić im, aby jak najszybciej się wypaliły.
Na koniec naszego rozważania postawmy kilka pytań:
Jakie charyzmaty - Boże dary w służbie dobru innych - rozpoznaję w sobie?... Czy z nich korzystam; czy o nie dbam; czy je w sobie rozwijam?...
A może się nimi przechwalam?... Daję do zrozumienia, że dzięki ich obecności w moim życiu, jestem lepszy, ważniejszy od innych?...
Czy rozpoznaję w sobie też fałszywe „charyzmaty”, którymi posługując się, innym nie służę, lecz utrudniam im życie; uprzykrzam im życie?... Czy staram się je w sobie zagasić, pozbyć się ich lub przynajmniej do minimum ograniczyć ich szkodliwy wpływ na życie innych?...
Czy dziękuję Panu Bogu za charyzmaty, które otrzymali moi bliźni?... Czy potrafię się razem z nimi ucieszyć?... Czy im ich nie zazdroszczę?... Czy się z nimi nie porównuję, ale korzystam z dobra, którym mnie dzięki charyzmatom, obdarowują?...
„Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie (…)” (2 Tm 1,6)
I niech nikt nie mówi, że nie ma żadnego charyzmatu. Każdy z nas jest wezwany i uzdolniony do miłości. Amen.
Ks. Bogusław Banach, Polska Misja Katolicka Mannheim