7 niedziela Wielkanocna A – 2023
Dz 1,12-14; Ps 27; 1 P 4,13-16; J 17,1-11a
Trwali jednomyślnie na modlitwie
Na początku maja uczestniczyłem w forum pastoralnym. W zasadzie nic nadzwyczajnego, bo takich wydarzeń w Niemczech jest dużo, a wszelkiego rodzaju posiedzenie należą miejscowej kultury pracy.
Jednak temat forum wydaje się być ważny. Chodziło bowiem o nowy podział diecezji, który przewiduje w przyszłości tylko 36 parafii. Mannheim ma stanowić jedną z nich. I w ramach tej nowej parafii ma funkcjonować duszpasterstwo obcojęzyczne.
Dodatkowo boleśnie odczuwamy kryzys w Kościele, którego źródła upatruje się zwłaszcza w przypadkach wykorzystywania seksualnego przez osoby duchowne i ukrywanie tego przez władze kościelne. To zdecydowanie bolesny problem, z którym przychodzi nam się dzisiaj zmierzyć…
Prawda, że media przedstawiają sprawę bardzo wybiórczo, jakby był to problem tylko i wyłącznie Kościoła katolickiego, podczas gdy przynajmniej 95 procent przypadków wykorzystania ma miejsce poza kontekstem kościelnym.
Ale z drugiej strony każdy przypadek, to o jeden za dużo…
Do tego dochodzi utrata przez Kościół autorytetu i liczne wystąpienie z Kościoła. Jest więc o czym dyskutować; jest nad czym się pochylić…
Forum było nieźle przygotowane, jeżeli chodzi o stronę techniczną. Swoje uwagi można było przesyłać smartfonem; programy do badania opinii publicznej porządkowały głosy…
Dominowało pytanie: Jak uczynić Kościół bardziej atrakcyjnym? Co niestety w praktyce zazwyczaj znaczyło: Jak dopasować Go jeszcze bardziej do współczesnego świata; do współczesnej mentalności?...
I wcale nie zarzucam uczestnikom forum złej woli. Tych ludzi po prostu w taki sposób „sformatowano”. „Poprawność polityczna” to ich sposób myślenia…
A nie ma w niej miejsca na bycie „solą ziemi” i „światłem dla świata”. (Por. Mt 5,13-17) Raczej trzeba iść z głównym nurtem, który często jest bardzo daleki od Ewangelii.
Jednak teraz chciałem zwrócić uwagę na jeden, może - dla większości biorących w tym forum udział ludzi -drobny, ale dla mnie istotny szczegół:
Zebraliśmy się, by kreślić plany reformy Kościoła; by uczynić Go bardziej atrakcyjnym. Ale nie przewidziano miejsca ani na Mszę świętą, ani na jakiekolwiek inne nabożeństwo. Więcej, nie było nawet znaku krzyża, o błogosławieństwie nie wspominając…
Zaśpiewaliśmy co prawda gdzieś u początku i u końca religijną piosenkę. Ale czy to była modlitwa?...
Miałem wrażenie, że raczej chodziło o nasze dobre samopoczucie…
Dlaczego o tym dzisiaj mówię?...
W pierwszym czytaniu z Dziejów Apostolskich słyszymy o apostołach, którzy po Wniebowstąpieniu Jezusa wrócili do Jeruzalem. Wrócili najprawdopodobniej do Wieczernika – w każdym razie do sali na górze – i trwali na modlitwie. (Por. Dz 1,12-14)
Apostołowie też znajdowali się w sytuacji granicznej. Mieli już za sobą co prawda doświadczenie Zmartwychwstałego, ale teraz ich zostawił… wstąpił do nieba…
Co mają dalej czynić?... Jak wykonać polecenia Jezusa?... Czy naprawdę przyjdzie Moc z wysoka?...
Apostołowie byli jednak trochę zagubieni…
Ale nie szukają oni czysto ludzkich rozwiązań. Apostołowie już wiedzą, że samo ludzkie myślenie nie wystarcza… Dlatego trwają jednomyślnie na modlitwie.
Trwają razem z niewiastami; razem z Maryją; razem braćmi Jezusa…
Na marginesie: Może chodzić tu o krewnych Jezusa, albo raczej szerzej - o Jego uczniów - bo za chwilę w Dziejach Apostolskich czytamy, że zebrało się wtedy około 120 braci.
To jednomyślne trwanie na modlitwie jest dla apostołów niezastąpionym przygotowaniem na przyjęcie Ducha Świętego; jest niezastąpionym przygotowaniem do świadczenia o Chrystusie Zmartwychwstałym i do objawienia się Kościoła.
I to powinien być dla nas wzór. Jeżeli chcemy odnawiać Kościół, to trzeba zacząć od modlitwy. Zacząć od trwania na modlitwie…
Tylko taka wytrwała, jednomyślna modlitwa przygotuje nas do odczytania woli Bożej i da siłę do jej realizacji.
Nam trzeba nieustannie modlić się o Ducha Świętego. O Jego mądrość i moc. Inaczej będziemy budować kościół czysto ludzki, a on prędzej czy później runie, jak domek z kart…
I jeszcze jeden ważny szczegół. Apostołowie trwali jednomyślnie na modlitwie razem z Maryją…
Ten rys pobożności maryjnej jest istotny. Jeżeli chcemy być uczniami Jezusa – umiłowanymi uczniami Jezusa – to musimy wziąć Maryję do siebie.
Ważna jest więc prawdziwa pobożność maryjna. Tylko nie chodzi o tkliwą „cukierkowatość”, a o to by dać się prowadzić Maryi do Jezusa. Bo wciąż na nowo słyszeć Jej polecenie: „Zróbcie, cokolwiek wam powie.” (Por. J 2,5) By jak Maryja przyjąć i wypełnić wolę Bożą. (Por. Łk 1,38)
Niestety nie tylko na forum pastoralnym w Mannheim zabrakło miejsca na modlitwę. W czasie niemieckiej Drodze Synodalnej też nie bardzo była przewidziana. Dopiero na wniosek Papieża wprowadzono towarzyszenie duchowe. Jednak trzy minutowe przerwy w czasie obrad nie są jeszcze trwaniem na modlitwie.
A Msza święta sprawowana przez tak zwanych konserwatywnych biskupów stała się przyczyną sporu. Trudno więc mówić o jednomyślnej modlitwie…
Trochę to smutne obserwacje, ale niestety prawdziwe. I bolesne…
Dokąd zajdzie ten Kościół, gdy chce się odnowić bez modlitwy i bez Ewangelii?...
Zapytajmy jednak jeszcze o nas samych. Bo przecież w naszym życiu jest też wiele chwil trudnych; wiele ważnych wyborów i decyzji. Czy mamy wtedy czas na modlitwę?... Czy rozwiązujemy wszystko tylko po ludzku, czy szukamy też Bożej woli i Bożej pomocy?...
Bo może jesteśmy już dziećmi tego świata i myślimy tylko po ludzku?... Bo może modlitwa stała się tylko rytuałem, ale nie ma do naszego życia żadnego odniesienia?...
Bo może ubraliśmy Maryję w korony i sukienki – srebrne, złote czy bursztynowe – ale zasłoniliśmy nimi, to co Maryja chce nam powiedzieć?…
I jeszcze jedno. Nawet kiedy się modlimy; nawet kiedy się dużo modlimy, czy nie jest to często tylko inny wyraz naszego aktywizmu. A wcale nie chodzi o to, by modlitwy mnożyć; by być na nich gadatliwymi, jak poganie… (Por. Mt 6,7-8)
Może my ciągle tylko „zagadujemy” Pana Boga, a nawet nie próbujemy usłyszeć tego, co On chce do nas powiedzieć?...
Na te pytania musimy też odpowiedzieć. I tutaj to nie jacyś oni, tutaj my jesteśmy odpowiedzialni. Tutaj chodzi o naszą modlitwę. Twoją i moją… Jaka ona jest?...
Jedną z piękniejszych definicji modlitwy jest ta, która opisuje modlitwę jako spotkanie dwóch tęsknot. Modlitwa jest spotkaniem Bożego i naszego pragnienia. Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli. Miłość pragnie kochać i być kochana. (Por KKK 2560-2561)
Modlitwa więc jest miłosnym wejściem w przestrzeń miłości Boga. A miłość nie potrzebuje dużo słów. W miłości wystarczy być. W miłości wystarczy trwać… Amen.
Ks. Bogusław Banach; PMK Mannheim