Narodzenie Jana Chrzciciela - 2023

Iz 49,1-6 Ps 139  Dz 13, 22-26;Łk 1,57-66.80

Zamyslenia nad Sowem 

Radykalizm Jana Chrzciciela

„Jan będzie mu na imię” (Łk 1,63)

Narodzenie Jana było niezwykłe. Przecież Zachariasz i Elżbieta byli starzy i po ludzku sądząc, nie mieli już wielkich szans na dziecko.

To prawda, że byli sprawiedliwi, że prosili o potomstwo przez całe swe życie. Ale Bóg jakoś tych próśb nie wysłuchiwał. Miał inne plany...

I właśnie, teraz gdy Elżbieta i Zachariasz byli już starzy, gdy wszyscy byli przekonani, że Elżbieta jest niepłodna, właśnie teraz Elżbieta poczęła.

I było to niezwykłe. Tym bardziej niezwykłe, że jej mąż, Zachariasz, stracił mowę. Po swej służbie w świątyni, gdzie miał objawienie; gdzie anioł oznajmił mu, że będzie ojcem, że jego modlitwa została wysłuchana.

A Zachariasz nie uwierzył. Żądał znaku: „Po czym to poznam? Bo ja już jestem stary i moja żona jest w podeszłym wieku.” (Łk 1,18)

I otrzymał znak: „A oto będziesz niemy...” (Łk 1,20)

W końcu nadszedł dla Elżbiety czas rozwiązania. Urodziła syna.

Ale wcześniej dokonało się jeszcze coś ważnego. To spotkanie Maryi i Elżbiety. I spotkanie ich dzieci. Chrystusa i Jana Chrzciciela. Bo przecież oni już żyli pod sercami swych matek. „Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.” (Łk 1,44)

I to było powołanie. Chrystus powołał Jana na swego poprzednika. To szczególne powołanie, które tak dobrze oddają słowa proroctwa Izajasza: „Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię.” (Iz 49,1)

Elżbieta urodziła syna. I przyszedł czas obrzezania, czas nadania imienia. Dziecko otrzymało imię Jan. A Zachariasz znów mógł mówić, więc wielbił Boga, za wielki rzeczy, których doświadczył.

A wszyscy, którzy byli tego świadkami, pytali „Kimże będzie to dziecię?” (Łk 1,66)

I dziwili się, i bali się, bo doświadczyli rzeczy niezwykłych.

A Jan „rósł i wzmacniał się duchem.” (Łk 1,80)

Aż przyszedł czas, gdy ukazał się przed Izraelem. Jako prorok. Jeden z tych wielkich, który nie bał się mówić ludziom prawdy, który wzywał do nawrócenia.

I udzielał Jan chrztu nawrócenia, dla obmycia z grzechów.

Tłumy szły do niego, bo chociaż jego słowa były twarde, to przecież widziano w tym niezwykłym człowieku - który nosił odzienie z sierści wielbłądziej, który żywił się szarańczom i miodem leśnym - widziano w tym niezwykłym człowieku proroka.

A on wzywał do nawrócenia i nie przebierał w słowach. Nazywał ludzi plemieniem żmijowym. Wołał, że siekiera już do korzenia drzew jest przyłożona. „Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.” (Mt 3,10)

Ostre były te słowa, jak miecz; raniły, jak rani strzała zaostrzona. A jednak ludzie przychodzili go słuchać i przyjmowali od niego chrzest w Jordanie. Zaczynali też snuć domysły czy Jan nie jest oczekiwanym Mesjaszem.

I może Jan mógłby wykorzystać te domysły, wzmocnić swoją popularność i czas jakiś korzystać z pojawiających się przypuszczeń. Jan Chrzciciel pozostał jednak wierny swemu posłannictwu.

„Nie był on światłością, lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości.” (J 1,8)

I świadczył: „Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach.” (Dz 13,25, Por. Mt 3,11; Mk 1,7; Łk 3,16)

„Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie (...) On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem.” (Łk 3,16)

I stało się. Jezus przyszedł do Jan, by dać się ochrzcić. A Jan już wiedział. Oto Mesjasz, oto Ten, którego zapowiadał. Nie dziwią więc słowa: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3,14)

Lecz spełnił Jan, to co sprawiedliwe i ochrzcił Jezusa. A później głosił wskazując na Jezusa:

„Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie.” (J 1,29-30)

„Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.” (J 1,34) 

To był już prawie koniec posłannictwa Jana Chrzciciela. Jeszcze znaleźli się tacy, którzy chcieli zagrać na jego ambicji. Donieśli Janowi, że ludzie odchodzą teraz do Tego, o którym dał świadectwo. Lecz usłyszeli tylko: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał.” (J 3,30)

I umniejszał się Jan. Ale nie przestał z pasją napiętnować błędów. I to nie byle komu. Samemu Herodowi. Wołał: „Nie wolno ci mieć żony twego brata.” (Mk 6,18) Naraził się. Tej żonie przede wszystkim – Herodiadzie.

Przebiegła kobieta dopięła swego. Wpierw spowodowała uwięzienie Jana, a później jego ścięcie.

Tak zginął – za wierność prawdzie – Jan Chrzciciel, ostatni prorok Starego Testamentu. Prorok, który wskazał nadchodzącego Mesjasza; który wskazał Zbawiciela.

Można zapytać, cóż on wspólnego ma z nami, żyjącymi ponad dwadzieścia wieków później? To było tak dawno... A jednak...

Wielu dzisiaj razi radykalizm Jana, ale może właśnie tak trzeba. Nazwać rzeczy po imieniu. Zło złem, dobro dobrem. Jednoznacznie.

A tej jednoznaczności nam dzisiaj brakuje. Jednoznacznego opowiedzenia się za dobrem, jednoznacznego wyboru Chrystusa, jednoznacznego uznania swego grzechu, swego zła.

Prosto i jednoznacznie, bez zagmatwanych tłumaczeń. Wzorem takiej postawy może być Jan Chrzciciel.

I może być Jan Chrzciciel wzorem wierności swemu posłannictwu, wierności prawdzie. Nawet, gdy za tę wierność trzeba płacić. Nawet gdyby taka wierność kosztowała życie...

A w swej bezkompromisowości jest dla nas Jan Chrzciciel wzorem odwagi. Niełatwo wytykać królowi błędy. I można za to życiem zapłacić...

Od nas za wierność prawdzie nie wymaga się życia. Ale czasem trzeba odwagi, by przyznać się do Chrystusa; ale czasem trzeba odwagi, by żyć w prawdzie, by mówić prawdę. I czasem to kosztuje...   

Czasem przyznanie się do wiary w tym społeczeństwie, w którym żyjemy, kosztuje. I może przylepią nam etykietkę staroświeckich, wyśmieją, może nawet drogę awansu zablokują... Ale przecież tego nie można jeszcze  porównać z zagrożeniem życia.

I może być Jan Chrzciciel wzorem dla tych, których ambicja zżera. Którzy za wszelką cenę, chcą być na pierwszym miejscu. A trzeba umieć odejść w cień, a trzeba umieć uznać wielkość drugiego. I to, że on jest ważniejszy, lepszy...

"Jan będzie mu na imię.” (Łk 1,63)

Wpatrujemy się dzisiaj w postać wielkiego proroka Starego Testamentu. Świętujemy uroczystość jego narodzenia. Jednak niech to wpatrywanie, będzie również uczeniem się. Uczeniem jednoznaczności, uczeniem wierności prawdzie; uczeniem wiernego pójścia za Chrystusem, którego wskazuje - również nam - Jan Chrzciciel:

„Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata.” (Łk 1,29)

„Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.” (Łk 1,34). Amen.

Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji